poniedziałek, 18 stycznia 2016

19

Ubrana siedziałam oparta pod drzewem obok mojego chłopaka. Jeju jak to brzmi.
Słońce ogrzewało moje nogi i kawałek brzucha. Zawsze kryłam się przed nim bo nigdy jakoś nie lubiłam się opalać.
-Dzisiaj wraca moja mama z moim starszym bratem. Może chciałabyś ich poznać? Ona z pewnością cię polubi, a Beau...hm on lubi każdego. Z resztą tak jak każdy jego.-śmiech.-Go nie da się nie lubić.
-W sumie to czemu nie. Kiedy?
-Powinni być po drugiej w domu. Stąd możemy iść do mnie.
-Na pewno zrobię dobre pierwsze wrażenie, kiedy zobaczy, że jej kochany synek nie jest teraz w szkole tylko na wagarach z dziewczyną. Powie, że cie buntuje czy coś.-wybuchnął śmiechem. Co jest w tym takiego zabawnego?-No co?
-Proszę cię. Moja matka wie jaki jestem i nie trzeba mnie buntować. Jedyne co może pomyśleć, że to ja właśnie ciebie buntuję.
-Bad boy?
-Może.
-Nie znam cie od tej strony.
-To źle? Chcesz, żebym zaczął być "bad boyem"?-zaczął przybliżać swoją twarz do mojej nie spuszczając wzroku z moich oczu. Mogłabym utonąć w tej czekoladowej barwie.
-A Beau wie?
-Psujesz chwilę mała.-zaśmiał się odsuwając lekko.-Wie. Wie on, ja, ty i Jai.
Oł..
Usiadłam wyprostowana podciągając kolana i chowając w nich głowę. Zaczęłam nucić jakąś nieznaną mi melodię.
-Co nucisz?
-Nie wiem. Jestem głodna.
-I dlatego nucisz?-przytaknęłam głową. Poczułam coś mokrego i miękkiego na mojej ręce. Nie podnosząc głowy zapytałam z lekkim chichotem.
-Co robisz?
-Coś. Całuję cię. Nie mogę?-swoimi ustami szedł coraz wyżej aż do mojej szyi.-Śmiejesz się bo to cie łaskocze czy śmiejesz się ze mnie?
-Trochę tak, trochę tak.
Chwycił mnie kładąc na trawie tak, że leżał nade mną. Z uśmiechem złączył nasze usta w pełnym i namiętnym pocałunku.
Z każdą kolejną chwilą pocałunek się pogłębiał, a ani ja, ani Luke (znaczy tak myślę, że on też) nie zamierzaliśmy go przerwać.
-Tu?-spytał w przerwie na oddech,a ja przytaknęłam.
 Może to ten czas?

sobota, 2 stycznia 2016

18

-Mówiłam ci coś.-czy byłam na niego zła? Ani trochę, można nawet powiedzieć, że cieszyłam się, że przyszedł. To było w pewnym sensie urocze z jego strony.-Wejdź.-przepuściłam go i skierowaliśmy się do mojego pokoju.
Ja usiadłam na łóżku a Luke na krzesełku przy biurku. Cisza panująca między nami była dość niezręczna.
-A więc...-chciałam ją przerwać ale na prawdę nie wiedziałam od czego mam zacząć.
-Nie chcę kończyć tego co jest między nami.
-Tak, wiem. Ja też nie.
-Czyliiii,że jest ok?-lekko pokiwałam głową a chłopak się uśmiechnął.
-Skończysz z tym?
-Wiesz, że to nie jest takie proste. Tak bardzo ci to przeszkadza?
-Martwię się. Co będzie jeśli cię złapią, pomyślałeś o tym?
-Jesteśmy ostrożni. Nie mają prawa nas złapać.
-Uhm oby.
-A tak propo. Jeszcze źle się czujesz?-uniósł jedną brew.-Chyba, że wcale nie czułaś się źle tylko dostałaś lenia...
-Hej! To nie prawda.
-Jaaasne.-chwyciłam jakiegoś pluszaka i rzuciłam nim chłopaka.
-Jak nie chcesz wierzyć to nie wierz. Ale...już jest lepiej. Czemu pytasz?
-Tak lepiej, że możesz wyjść z domu?
-Raczej.
-To chodź.-wstał i złapał mój nadgarstek ciągnąc na dół.
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz. Zamknij drzwi.-założyłam trampki i wyszliśmy z domu.
-Co kombinujesz?
-Ojeny to nie możemy już się od tak przejść?
-Oczywiście, że możemy ale od kiedy ty chodzisz na spacery?-zachichotałam. Taka prawda. Luke i spacery?

***

-Jejku gdzie ty mnie wywlokłeś?-szliśmy przez jakieś zarośla. Moje trampki były brudne od błota po którym szliśmy.-Będziesz mył mi buty.
-Przestań marudzić.-zatrzymał się i odwrócił w moją stronę złączając nasze usta. Pierw byłam zdezorientowana, ale w końcu oddałam pocałunek. Oderwał się i z uśmiechem oparł swoje czoło o moje.-Bądź cicho bo inaczej znowu to zrobię.
-W takim razie powinnam dalej marudzić.-zaśmialiśmy się. Fajna kara.
-Chodźmy.-ponownie złączył nasze ręce i szliśmy dalej.
Kiedy krzaki się skończyły moim oczom ukazało się jezioro. Nawet nie wiedziałam, że mamy niedaleko siebie jezioro. 
Mała plaża była całkowicie pusta. Chłopak puścił moją rękę i podchodząc bliżej wody zaczął ściagać koszulkę.
-Czemu nie powiedziałeś, że idziemy tu. Nie wzięłam stroju.
-Ja też nie. Rozbieraj się.
-Żartujesz? Nie będę kąpała się w bieliźnie.
-Możesz bez.-zdjął spodnie i będąc w samych bokserkach wszedł do wody.-No dalej Rose, chodź.
-Nie mam stroju.-usiadłam na piasku.
-Bo przyjdę po ciebie.-nie odważy się. Ruszył w moją stronę. Nie odważy się, prawda?
-Ejejej. Odejdź!-wstałam i zaczęłam się cofać. Nie chcę być mokra. Podbiegł do mnie i uniósł do góry.-Luke! Puść mnie! Słyszysz-próbowałam być poważna i stanowcza co mi nie wychodziło przez śmiech.
-Sama przyjdziesz?
-Nie-zaczął kierować się do wody.-Tak! Sama przyjdę.-odstawił mnie i dopiero tera zobaczyłam, że szczerzy się jak wariat.-Głupek. Odwróć się.
-Po co?
-No chyba nie będą rozbierać się przy tobie. Odwróć się.-leniwie wykonał moje polecenie marudząc coś pod nosem. Zdjęłam buty, koszulkę i spodenki. Zostałam w samej bieliźnie! Czułam się niekomfortowo.
-Już?
-Tak, ale się nie odwracaj.
-Żartujesz?
-Nie, idź pierwszy.-szłam za nim trzymając rękę na jego plecach. Woda była ciepła. 
-Czy już mogę się odwrócić?-spytał kiedy byliśmy zanurzeni (a przynajmniej ja) ponad biust.
-Tak teraz możesz.-odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Czego się wstydzisz? 
-Nie lubię świecić swoim ciałem.
-Tu nikogo nie ma, prócz nas.
-Oj no i dobra.-ochlapałam go wodą.
-Tak się bawimy?-nie został mi dłużny. Tylko, że ja byłam teraz cała mokra.
-Przestań, przestań już.-spojrzałam na jego roześmianą twarz.-Śmiej się śmiej, zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.