poniedziałek, 29 czerwca 2015

7

Zmiana wyglądu głównej bohaterki

Pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to pewnie Luke, więc poszłam je otworzyć.
-Nie za wcze... o, cześć?-prze de mną stoi jakiś obcy chłopak. Jest sporo wyższy ode mnie, ma czarne włosy i piwne oczy. Najbardziej charakterystycznym elementem jest jego czarna skóra.
-Cześć . Jestem Josh. A ty to Rose, tak?-skinęłam głową.-Miło mi ciebie poznać.
-Wzajemnie.-uścisnęliśmy dłonie.
-Kto to?-z łazienki  wyszła gotowa już Emi. Wybrałyśmy dla niej czerwoną sukienkę bez ramion. U góry miała liczne ćwieki. Długością dorównywała mojej. Szpilki tego samego koloru i mocny makijaż, który podkreślał jej duże oczy.-O hej Josh.-podeszła bliżej i dali sobie buziaka w policzek.-Widzę, że już się poznaliście.-z nowo poznanym wymieniliśmy się uśmiechami.
-Gotowa?
-Zawsze.
-To idziemy.
Wychodząc odwróciła się do mnie. Niemo zapytałam ją czemu mi nic nie powiedziała. Z ruchu jej ust wyczytałam "Też cię kocham". Pogadamy później.

Dobra, zostałam sama. Co raz bardziej się denerwuję. Tylko czym?! Sama siebie próbowałam przekonać, że to tylko impreza, i tak miałam tam iść. To, że on tam idzie i akurat ze mną, to tylko dlatego, że nie miał z kim iść. O! I właśnie tak będę to sobie tłumaczyć.

Chodziłam w tą i wewte po pokoju. Augh zaraz zwariuję.
Dla zabicia czasu poszłam przejrzeć się w lustrze. Poprawiłam swoje rozpuszczone i wyprostowane włosy. Jeszcze raz pomalowałam rzęsy i czarną kredką przejechałam wokół oczu.
Muszę przyznać, że pasuje mi mocny makijaż.
Tak wiem, ta moja skromność...

Po raz kolejny usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam. To był on. Stał przez chwilę i uważnie lustrował mnie wzrokiem. błagam odezwij się, nie lubię jak ktoś się patrzy na mnie w *ten sposób*.
-Pięknie wyglądasz.-czułam jak moje policzki zaczynają piec. Spuściłam głowę.
-Dziękuję... Ty też.-nie powiedziałam tego tylko z grzeczności. Nie. Naprawdę tak wyglądał. Miał czarną bluzę z kapturem i spodnie moro. Włosy idealnie postawione na żel. Mogłabym się w niego wpatrywać jak w obrazek...nie, zaraz, zaraz. Co ja bredzę? Nie mogę się zakochać. Nie chcę. Zbyt dużo słyszałam o nieszczęśliwej miłości. O tym jak później zranione dziewczyny płakały. Były załamane. One rozpaczały, oni szukali nowych "dup". To jest przykre.
Na moją twarz wkradł się smutek. Szkoda, że go zauważył.
-Coś się stało?-uniósł moją brodę tak, że spotkałam się z jego czekoladowymi tęczówkami.
-Nie...nie. Nic. Idziemy?-wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
-Pewnie.-chwyciłam czarną kopertówkę ze stołu i wyszliśmy.

***

Z zewnątrz budynek wyglądał trochę jak wielka stodoła. Na szczęście nią nie był...
Jest tu więcej osób niż się spodziewałam. O dużo, dużo więcej. Nawet gdybym chciała to Emi i tak nie znajdę. W sumie to nie wiem po co miałabym jej szukać. Mam nadzieję, że dobrze się bawi.
Podeszliśmy do baru. Tak nazwijmy to barem.
-Trzymaj.
-Zamówiłeś wódkę? 
-Tak, a co?
-Chciałam piwo. Nie lubię wódki.
-Na początku nikt nie lubi. Zasmakuje ci.
-Skąd wiesz, że  nigdy jej nie piłam?
-Widzę po twojej minie.-nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc po prostu chwyciłam kieliszek i duszkiem wypiłam jego zawartość. Zasłoniłam usta ręką.  Aaa gorzkie i drapie w gardło. 
-Obrzydliwe.-usłyszałam jego głośny śmiech.-I z czego się śmiejesz baranie?
-Z ciebie. Jeszcze raz to samo!
Wypiłam chyba z pięć kieliszków. Ku mojemu zdziwieniu ani ja ani Luke nie byliśmy jakoś specjalnie pijani. Myślałam, że wódka szybko działa na głupotę.  
-Zatańczymy?-że co?
-Ja nie umiem tańczyć. 
-Och każdy umie, ale nie każdy o tym wie. Chodź.-ciągnął mnie za sobą na parkiet. Kiedy stanęliśmy muzyka zwolniła. Dzięki Boże, zawsze wiedziałam, że mnie kochasz...
-Nie ja nie chcę.
-Spokojnie, poprowadzę cię.-popatrzył prosto w moje oczy. Dlaczego jego spojrzenie tak na mnie działa?
Rękoma objął mnie w tali przysuwając bliżej siebie. Ja natomiast położyłam swoje dłonie pod jego łopatkami. Zaczęliśmy poruszać się w rytmie piosenki. 
-Widzisz? To nie takie trudne.-pocieszająco się uśmiechnął.

***

Przetańczyliśmy tak kilka tańców. Ja wtulona w jego tors. On opierający swoją brodę na moim barku.
Wspaniale czułam się w jego ramionach.

Tą kojącą chwilę przerwał nam Jai.
-Idziecie?
-Gdzie?-inicjatywę przejął mój partner.
-Rozkręcimy sobie zabawę-nie jestem głupia żeby nie wiedzieć co to znaczy.
-Ja podziękuję.
-Na pewno?-pokiwałam głową-Jak chcesz. Twoja strata.
-Ej Jai, nie namawiaj jej.
-Nikogo nie namawiam. A ty jak chcesz iść to się rusz.-odszedł, a Luke spojrzał na mnie.
-Spoko chcesz to idź.
-Wybacz.-ruszył za swoim bliźniakiem.
Fajnie. Nie wiedziałam, że ćpa. Ale nie no przecież każdy nastolatek musi ćpać. Słowa mojej mamy. Taa, czasami mam wrażenie, że zawsze ma rację.
Wróciłam do baru. Zobaczyłam tam siedzącą Lan. 
-Myślałam, że poszłaś z nimi.
-Hej. Nie ja nie biorę. A ty?
-Nigdy w życiu. Też zostałaś sama?
-Jak widać.-była jakaś przybita. Nie było w niej życia.
-Ej co jest?
-A co ma być?
-Właśnie ciebie się pytam. Stało się coś?-wzruszyła ramionami.-Możesz mi powiedzieć. Zachowam to dla siebie.-chwilę pomilczała, ale w końcu się przełamała.
-Moi rodzice...-mówiła przez łzy-wczoraj...wczoraj się dowiedziałam, że jestem adoptowana.-wybuchła płaczem. Przytuliłam ją. 
-Chcesz wyjść na dwór?-przytaknęła. 

-Palisz?-zapytałam kiedy wyjęła z torebki paczkę papierosów.
-Nie. Rzuciłam.-odpaliła jednego.-To z nerwów.
-Skąd to wiesz?
-Co? To, że jestem adoptowana?-ironicznie się uśmiechnęła-Podsłuchałam wczoraj rozmowę-i tu w cudzysłowie-rodziców. Myślisz, że powiedzieliby mi?
-Nie wiem. Trudno mi się wypowiedzieć na  ten temat.
-Ale dlaczego? Dlaczego ja się pytam?
-Nie rozmawiałaś z nimi o tym?
-Nie. Po prostu pobiegłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam co mam robić. Całą noc nie spałam. Myślałam o tym wszystkim. Chciałabym wiedzieć kim tak naprawdę są moi rodzice.
-Jesteś tego pewna?-przykucnęłam obok niej.
-Co masz na myśli?
-Czasami lepiej jest zostawić przeszłość za sobą.
-Tak, ale chcę wiedzieć czemu mnie zostawili.
-Skąd wiesz, że zostawili? Może nie mieli warunków dla dzieci i sąd im cię odebrał, albo nie daj Boże zginęli i nie miał się kto tobą zająć? Jest wiele wytłumaczeń. Może któreś z nich jest prawdą. Wiesz, że musisz porozmawiać z rodzicami?
-Wiem, ale co jeśli nie będą chcieli mi powiedzieć?
-Dlaczego mieliby to zrobić? -wzruszyła ramionami- Bądź silna.


Nie wspomnę, że ten rozdział miał pojawić się na następny dzień po opublikowaniu rozdziału szóstego...
XX 

wtorek, 23 czerwca 2015

6

Tym razem do szkoły odwiózł mnie mój ojciec. Nie chciałam przeciskać się z tą walizką przez tłumy w autobusie.

Na miejscu zbiórki doszukałam się jeszcze Jai'a, Layany i oczywiście Luke'a. Nie mogło też zabraknąć Sarah...Stała z jakimiś chłopakami obok drzewa i palili papierosy. Ciężko westchnęłam na ten widok. Mam nadzieję, że nie odwali jej coś znowu i nie będzie się mnie czepiać czy coś.
-No hejka.-wzdrygnęłam się. Przysięgam, że w końcu dostanę zawału jak będą dalej mnie tak straszyć.
-Cześć Emily-odwróciłam się przodem do dziewczyny-Jak tam twój tablet? Zdążyłaś?
-Ledwo co. Facet miał zamykać już drzwi.
-To dobrze. Zanudziłabym się bez ciebie. Dzień bez Emily dniem straconym.-zaśmiałam się, za co oberwało mi się od niej.
-Ty tak tu się śmiejesz, a ja nie wspomnę, że ktoś cie obczaja. -ucichłam i zmrużyłam oczy.
-Co?
-Odwróć się to sama zobaczysz.-zrobiłam tak jak mi powiedziała. Było sporo osób, ale nie widziałam nikogo kto by się na mnie gapił. Każdy był czymś zajęty. Nagle poczułam jak ręce dziewczyny przekręcają moją głową. Mój wzrok zatrzymał się na znanej mi już sylwetce. I rzeczywiście stał w swojej grupce, niby, że z nimi rozmawiał, a tak naprawdę uważnie mi się przyglądał.
-Że Luke?-spojrzałam w jej lazurowe tęczówki.
-Uhum.-szeroko się uśmiechnęła.
-Weź przestań.
-Widać, że coś was łączy.
-Daj spokój...nic a nic nas nie łączy.
-Czyżby? Znam go dłużej niż ty. To znaczy znam bo znam. Rzadko ze sobą rozmawiamy. Ale widzę jak się zachowuje. Wcześniej był zwyczajnym dupkiem. Chodził cały czas naburmuszony, jakby zły na cały świat. Nic go nie obchodziło. Od kiedy ty się pojawiłaś jest jakiś...inny.
-Wydaje ci się.-rozległ się głos nauczyciela.-Chodź już czas.

***

-Ja zajmuję łóżko pod oknem!-biegiem mnie wyminęła i rzuciła się na mebel. Przewróciłam oczami.
-Zachowujesz się jak dziecko.-wytknęła mi język.-No mówię, jak dziecko.

Zabrałyśmy się za rozpakowywanie walizek. 
W domku były dwa pomieszczenia. Łazienka i główne, gdzie śpimy. W pokoju oprócz dwóch łóżek i dwóch stolików nocnych, znajdowała się tu też duża szafa na urania, śmietnik, stół i cztery krzesła. Wszystko drewniane. I wbrew pozorom wydaje się tu być przytulnie.
-Dobra ja idę wziąć prysznic, a ty rób co chcesz-chwyciłam wcześniej przyszykowane ciuchy i poszłam.

Przekręciłam za sobą drzwi dla pewności i powoli się rozebrałam. Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. Doznałam szoku. Mogłam najpierw sprawdzić czy leci zimna czy ciepła.
Niestety leciała cholernie zimna.
Ustawiłam ją sobie tak aby była odpowiednia. Ciepły strumyk przyjemnie oblewał moje ciało. Mogłabym stąd nie wychodzić.

***

Moje fascynacje przerwało natarczywe pukanie do drzwi.
-Rose pospiesz się! Słyszysz?!
Szybko się wytarłam, ubrałam i związałam włosy w kitkę.
-Co się tak drzesz?-wyszłam i zobaczyłam pierw Emi a potem siedzącego na krześle Luke'a.
-Masz gościa.-z chamskim uśmieszkiem przeszła do zajmowanego wcześniej przeze mnie pomieszczenia.
-Hej.
-Cześć Rose.
-Jak znalazłeś nasz domek?
-Lan mi powiedziała-no tak. Niepotrzebnie jej wspomniałam gdzie jesteśmy...
-Co chciałeś?
-W sumie to nic konkretnego-wstał i podrapał się po karku.
-Chcesz mi  mówić, że przyszedłeś  tutaj od tak sobie?
-Właściwie to nie. Chciałem zapytać czy wybierasz się dzisiaj na tą imprezę?
-Hmm...nie widzę powodu, dla którego miałabym nie iść.-podparłam rękoma biodra.
-Czyli idziesz? Świetnie. Yyy...a czy nie chciałabyś iść tam ze mną?
-Zapraszasz mnie?-moje oczy otworzyły się chyba do granic możliwości.
-Jeśli nie chcesz...
-Chcę!-gwałtownie mu przerwałam, a ten spojrzał na mnie jak na idiotkę. Na jego twarzy widziałam przebłyski uśmiechu, które próbował ukryć. Mi natomiast zrobiło się niezręcznie.
-To super, wpadnę po ciebie o dwudziestej okey?
-Dobrze.
-Do zobaczenia.-wychodząc trzasnął drzwiami.
Wzięłam kilka głębokich oddechów dla uspokojenia. Wtem z łazienki wyszła uradowana Emi.
-Widzę, że ktoś tu ma randkę.
-To nie żadna randka. A z resztą skąd wiesz? Podsłuchiwałaś!-i na moja twarz wkradł się uśmiech.
-No może troszeczkę. Tylko w co ty się ubierzesz?-podeszła do szafy i zaczęła przeglądać nasze ubrania.
-Nie zamierzam się stroić.-nie reagowała-Emi słuchasz mnie w ogóle?
-O może tą?-pokazała mi czarną sukienkę. Dokładnie ją obejrzałam. Miała grubsze ramiączka. Dekolt nie był duży. Powiedziałabym, że w sam raz. Po bokach widniały po trzy wycięcia w kształcie kokardek odsłaniające skórę. Tył zrobiony był z koronki sięgającej do pupy.
-Przymierz.
Przebrałam się i zaczęłam przeglądać się w lustrze.
-Pasuje ci!
-A nie myślisz, że jest...no nie wiem. Że wyglądam dziwkarsko?
-Ej, to jest moja sukienka, a ja nie kupuję dziwkarskich ubrań.
-No może.
-Nie marudź, masz to włożyć. A do tego te buty.-z walizki wyjęła czarne lity. Mimo iż nie miały żadnych ozdób to i tak były piękne.
-Jesteś pewna?-energicznie pokiwała głową.-A ty w co się ubierzesz?
Razem zaczęłyśmy przeglądać dalszą zawartość szafy.


Za wszystkie doszukane się przez was błędy strasznie przepraszam, ale muszę przyznać, że nie chciało mi się tego sprawdzać.
Są wakacje i mam lenia ;P 

czwartek, 18 czerwca 2015

5


Weekend minął szybko. Za szybko... W prawdzie nic ciekawego się nie wydarzyło i był nudny, ale mógłby trwać wiecznie. Nienawidzę szkoły.

-Rose, Rose!-obejrzałam się i zobaczyłam biegnącą w moim kierunku postać Emily. Emily to ta dziewczyna od piłki na w-fie. Siedziałam z nią na lekcji matematyki i tam się tak jakoś zgadałyśmy. Było mi jej szkoda, widząc strach w jej oczach kiedy zerkała na moją rozwaloną wargę. Kilka razy mnie przepraszała, póki nie zrozumiała, że nie mam jej tego za złe.
-Tak?
-Jedziesz na tą wycieczkę w piątek?
-Na jaką wycieczkę?
-Nie słyszałaś? Jest organizowana wycieczka na jakiś obóz na trzy dni. Opłaca się bo jest w miarę dobra cena jak na tamte warunki.
-Ile?
-Emm około 50$. Będziesz jechać?
-No nie wiem.
-Proszę, proszę, proszę.
-A ty jedziesz?-energicznie pokiwała głową.-Widzę, że bardzo ci zależy abym jechała-wywróciłam oczami.
-Proszę zgódź się.
-No dobra. Niech ci będzie.-dziewczyna prawie piskła z radości.-Uznam, że to było normalne...
-Chodź musimy cię zapisać.-zaczęła ciągnąć mnie za rękę. Nie cierpię kiedy ktoś to robi. Czuję się wtedy jak mała dziewczynka, którą już dawno nie jestem. Ludzie zrozumcie to!
Dotarłyśmy pod pokój nauczycielski. Nie wolno nam tam wchodzić samemu, więc zapukała. Drzwi otworzyły się a ja ujrzałam pana Caruso. Nauczyciela informatyki.
Jeśli to on zajmuję się organizacją całęj wycieczki to z chęcią pojadę. Jest nie tylko sympatyczny, ale także bardzo przystojny. Na moje oko ma około 25 lat.
Jest wysoki, ma blond włosy, które zawsze leżą w seksownym nieładzie. Brązowe oczy i malinowe, pełne usta. Może nosić obojętnie jaką bluzkę, a i tak będą przebijały się przez nią jego mięśnie.
-Dzień dobry dziewczyny. Co tam chcecie?-wspomniałam już o jego zniewalającym uśmiechu?
-Dzień dobry panu. Moja koleżanka chciałaby się zapisać na tą wycieczkę.-Emily musiała mówić za mnie, gdyż mój aparat mowy chyba się zepsuł.
-Wejdźcie.-otworzył szerzej drzwi i wpuścił nas do środka jak prawdziwy dżentelmen. Poszukał jakiś kartek w teczce. Jedną z nich dał mi.-Tam masz cały opis. Domki, plan zajęć i tak dalej. Potem se poprzeglądasz. Okey, teraz powiedz jak się nazywasz?
-Rose Nichols. Tylko czy mogłabym na jutro przynieść pieniądze, bo akurat nie mam ich przy sobie?
-No pewnie. Będę od rana w szkole także nie powinnaś mieć problemu ze znalezieniem mnie.-wbił we mnie te czekoladowe soczewki, a mi ugięły się nogi.-Podpisz się tu.-przysunął w moją stronę kartkę, której i tak nie czytałam.
Oddając mu ją zauważyłam coś......
Miał obrączkę na palcu.
Facet był żonaty. Ale jak w tak młodym wieku?
Na moją twarz wskoczył grymas, który natychmiast postarałam się ukryć, bo jakby nie było to nauczyciel. Ja jestem dla niego tylko zwykłą uczennicą.
I znowu powraca ta przykra rzeczywistość...
Otrząsnęłam się i wróciłam na ziemię. Zazdroszczę tej szczęściarze.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Caruso ruszył aby je otworzyć, jednak gość był szybszy. W wejściu znalazła się sylwetka Luke i jakiegoś innego chłopaka.
Widziałam go z pare razy jak szwendał się po szkole z wyżej wymienionym.
-Nie wiecie, że tu nie można wchodzić samemu?-z założonymi rękoma stanął przed nimi. Nie był zły czy zdenerwowany. Właściwie to nie widziałam go jeszcze takiego.
Nas chyba nie zauważyli.
-Czego chłopaki chcecie?
-Zapisać się na wycieczkę.
-Nie wiedziałem, że będzie na nią tylu chętnych. Chodźcie.-podeszli do stolika, gdzie siedziałam ja i Emily. Spotkałam się ze spojrzeniem Lukeya, który posłał mi ten swój zawadiacki uśmieszek.
-Okey, to nie zapomnij mi na jutro przynieść tych pieniędzy.-te słowa oznaczały, że możemy już iść. Wstałam więc i razem z Em udałyśmy się do wyjścia.
-Do widzenia panu.-powiedziałyśmy niemalże jednocześnie.
-Do widzenia.

***

-Aww nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia.-entuzjazm mojej nowej przyjaciółki udzielał jej się za nadto.
-Chciałabym powiedzieć to samo.-oparłam się o ścianę w moim pokoju.
-To czemu nie powiesz? Nie chcesz już jechać?
-Chcę i to bardzo. Ale mam jakieś złe przeczucia.-zmarszczyła brwi oczekując wyjaśnienia moich słów.-No nie wiem. Taki babski instynkt.-machnęła tylko ręką.
-Będzie fajnie, zobaczysz. A tak w ogóle to spakowałaś wszystko?
-Myślę, że tak, ale potem i tak sprawdzę. A ty?
-Nie, jeszcze muszę iść odebrać tablet z naprawy... Ej! No właśnie. Która jest?
-E 18:41, a co?
-Sorki, ale ja muszę już lecieć. Miał być gotowy na dzisiaj, a sklep jest czynny tylko do 19:00. Na wycieczki nie ruszam się bez niego.-pomachała palcem i się zaśmiała. 
-Rozumiem, mam to samo z telefonem.
-No to się dobrze dobrałyśmy. 
-Ta, chodź odprowadzę cię do drzwi.

-To do zobaczenia jutro.-uściskałyśmy się.
-Papa.


Na początku pisania tego ff obiecałam sobie, że postać Luke'a pojawi się w każdym rozdziale, choćby miało być o nim tylko jedno zdanie. Tego postaram się trzymać ;)
+
W bohaterach pojawiła nam się postać Emily. Nie mówię, że będzie ona często, ale uznałam, że warto ją dodać.


Nie jest was jakoś specjalnie dużo, ale i tak was kocham i dziękuję, że jesteście 



sobota, 13 czerwca 2015

4

Zostałam w szatni sama, gdyż wszystkie inne dziewczyny już dawno zdążyły się przebrać. Dzięki Luke!
Spieszyłam się jak tylko mogłam, bo za chwilę powinien być dzwonek, a nie zamierzam spóźnić się na matmę. Podpadłam już tej babie na pierwszej lekcji, nie chcę, żeby się znowu czepiała.
Przebrana wyszłam z szatni i pośpiesznym krokiem ruszyłam wzdłuż korytarza. Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię i pcha na ścianę. Mocno w nią uderzyłam i jękłam z bólu. Uniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą wyższą o kilka centymetrów dziewczynę. Miała brązowe włosy przeplatane różowymi pasmami. W ciemno-zielonych oczach nie dało się nie zauważyć tańczących iskierek gniewu.
Minęły ułamki sekund zanim chwyciła moją bluzkę w sposób jakby chciała mnie udusić i lekko uniosła ją w górę.
-Odwal się od niego, rozumiesz?-otworzyłam usta aby coś powiedzieć, jednak nie było mi to dane. Znikąd pojawiła się Lan i odepchnęła dziewczynę tak, że upadła na podłogę. Auć, to musiało boleć.-Jeśli nie, pożałujesz.-wstała, popatrzała na nas gniewnym spojrzeniem i odeszła. Nie rozumiem o co chodzi.
-Nic ci nie jest?
-Em nie raczej nic.-poprawiłam swoje spodenki i otrzepałam z nich niewidzialny kurz.-O co jej chodziło mówiąc, że mam go zostawić? I kto to jest?
-To Sarah Mitchell. Była Luke'a. Jeszcze większa suka niż ja, więc lepiej z nią nie zadzierać. Prawdopodobnie jest zazdrosna i tyle.
-Że niby o Luke'a?-parskłam śmiechem.
-Uhum-powoli szłyśmy.
-Dlaczego ze sobą zerwali?
-Może wszystko od początku. Poznali się na warsztatach technicznych. Nie myśl sobie, że to jakieś ich hobby bo to nie prawda.-mówiła gestykulując rękoma. Zauważyłam, że robi to cały czas kiedy coś mówi.-Pani kazała im tam chodzić jeśli chcieliby poprawić swoje oceny. Wracając... to była ogromna miłość. Naprawdę dużo chłopaków zazdrościło wtedy Luke'owi. Chodzili ze sobą prze ponad rok. Aż pewnego dnia, a raczej nocy Sarah uległa jednemu z zazdrośników i zdradziła z nim Luke'a.-głęboko westchnęła-Kiedy się dowiedział zrobił jej awanturę w szkole. Wiesz jaka to była drama?
Potem dorwał tamtego kolesia i nieźle mu wkopał. Został za to zawieszony. Od tamtego czasu zrobił się nieufny. Szkoda mi go.
-I co było dalej?
-Widzę, że interesuje cię ta historia-złośliwie uniosła brew, a ja czułam, że zaczynam się rumienić-no dobra. Ona bardzo tego żałowała i z tysiąc razy go przepraszała, mówiąc, że on jest jej prawdziwą miłością. Jednak nie chciał tego słuchać i kazał o sobie jej zapomnieć. Ale jak widać nie zapomniała. I skoro dzisiaj zrobiła to co zrobiła, to znaczy, że traktuje cię jak rywalkę.
-Mnie?-wybuchłam śmiechem.
-Nie wmówisz mi, że nie czujesz nic do Luke'a.
-Może i jest przystojny, ale ma dziwny charakter.
-To znaczy?
-No... raz jest miły i wesoły, a zaraz pochmurny i przybity.
-Słuchaj-zatrzymałyśmy się-jak nadejdzie odpowiednia pora dowiesz się dlaczego taki jest. Na razie bym się w to nie mieszała-uśmiechnęła się pocieszająco i wyminęła mnie.
-Lan?!
-Tak?
-Skąd to wszystko wiesz?-zacisnęła usta w cieniutką linię.
-Bo ja kiedyś przyjaźniłam się z Sarah.

piątek, 5 czerwca 2015

3

Luke POV
-Nie wiedziałem, że moja uroda może powodować jakieś uszczerbki na zdrowiu-mruknąłem.
-Auch zamknij się Luke.
-Usiądź tu.-posadziłem ją na krzesełku pod gabinetem. Sam wszedłem do środka.
-Dzień dobry. Można?
-Tak, tak oczywiście.
-Chodź-zwróciłem się do Rose.
-Co ci się stało drogie dziecko?-kiedy ją zobaczyła od razu do niej podeszła.-Usiądź.
Umyła ręce, włożyła rękawiczki i chwyciła jakieś chusteczki, po czym natychmiast zajęła się dziewczyną.
-Aua to boli-co chwilę się krzywiła i marudziła.
-Gdybyś bardziej uważała to by nie bolało. A ty nie powinieneś iść już na lekcje?-obie spojrzały na mnie. Nic im nie odpowiedziałem tylko bezwładnie wzruszyłem ramionami. No hello, miałem ją tu przyprowadzić. Kto powiedział, że muszę wracać?
Minęło jakieś 10 minut.
-Dobrze. To chyba wszystko. Masz lekko rozwaloną wargę, a z nosem jest już wszystko okey. Na szczęście nie jest złamany. Jeszcze powiedz mi tylko jak się nazywasz.
-Rose Nichols.
-W porządku. Obyśmy się już więcej nie spotkali-obdarzyła nas sympatycznym uśmiechem po czym wyszliśmy.
Rose ruszyła w stronę sali, ale szybko ująłem jej rękę i przybliżyłem do siebie. Przestrzeń, która nas teraz dzieliła była prawie nie zauważalna.
-Luke, co robisz?-czułem jej przyspieszony oddech i podejrzewam, że ona mój również.
-Serio chce ci się iść na ten w-f?
-No...muszę.
-Chodź.
-Ej. Gdzie ty mnie ciągniesz? Luke?!
-Oj chodź.
Wyszliśmy wyjściem w ciągu sportowym.
-Ja nadal nie wiem gdzie idziemy. Powiedz albo się wrócę.-tak bardzo bałem się tej groźby...Prychnąłem, co na pewno doszło do jej uszu. I tak wiem, że by tego nie zrobiła.-Luke!
-To nie daleko.
Opuściliśmy teren szkoły.
-Normalnie to z kimś kogo znam niecałe dwa dni nie poszłabym do lasu.-zaśmiała się.
-Dlaczego?-wiedziałem o co jej chodzi, ale byłem ciekaw co mi odpowie.
-No...bałabym się. Bałabym się o swoje życie i i i...
-Cnotę?-spojrzałem na nią łobuzerskim wzrokiem i uśmiechem na ustach. W sumie to nie wiem czemu. Nie odpowiedziała mi. Czyżbym trafił?
-A mnie się nie boisz?
-Tobie ufam.-zatrzymała się i przygryzła dolną wargę. Ja też stanąłem. Teraz dzieliły nas jakieś dwa metry. Patrzała się prosto na mnie, a ja z lekko uchylonymi ustami na nią. W jej oczach widziałem przebłyski strachu. Zrozumiałem sytuację. Podszedłem bliżej, chwyciłem ją za rękę i splotłem nasze palce. Spuściła głowę, jednak szybko uniosłem jej podbródek.
-Nie musisz się mnie bać. Nie zrobię ci krzywdy.-pokiwała słabo głową.-To tutaj.-gestem wskazałem na stare ruiny. Ruszyliśmy w ich stronę. Wspiąłem się na jeden z murów. Fakt, że nie jest to proste, ale mam już w tym wprawę.-Pomogę ci.
-Dam sobie radę.
-No dobra. Jak se chcesz.
Już myślałem, że naprawdę to zrobi, kiedy noga jej się omsknęła. Piskła i prawie spadła, (a upadek mógłby się źle skończyć), ale szybko przytrzymałem jej dłoń i wciągnąłem na górę.
-Dzięki.
-Nie ma za co.-zaśmiałem się.
-To nie było śmieszne.-dała mi mięśniaka w ramie.
-Bijesz za pomoc?-zacząłem się śmiać jeszcze bardziej.
-Nie obrywasz za pomoc, tylko za wyśmianie.
-Ok, ok już się ogarniam.-poprawiłem swoją pozycję i odchrząknąłem.-Mam pomysł. Zagrajmy w "Poznaj siebie".
-Chodzi ci o "Czy wiesz kim jestem"?
-Eeee...jeśli zasady są takie, że odpowiadasz i zadajesz pytania to tak.
-Dobra, ja pierwsza. Emmm...czym się interesujesz, bądź też co lubisz robić?
-Piłką nożną. Teraz ja. Masz chłopaka?
-Co to za pytanie?
-Standardowe. Odpowiadaj.-Przewróciła oczami.
-Nie, nie mam. Ulubiony film?
-"X-men". Dlaczego zerwałaś ze swoim poprzednim chłopakiem?
-Boże, Luke. Znajdź sobie inny temat...nie ma ci jak odpowiedzieć na to pytanie.
-Czemu?
-Bo. Ja...ja nigdy nie miałam chłopaka.
-Co?
-Proszę śmiej się.
-Nie, ale ja nie rozumiem.
-Czego tu nie rozumieć?
-Tego..., że jak taka ładna dziewczyna mogła nie mieć chłopaka?-uchyliła lekko usta i popatrzała w moje oczy.
-Dziękuję.-mocno mnie przytuliła. Zaskoczyło mnie to i nie wiedziałem jak się zachować. Jednak szybko to nadrobiłem i odwzajemniłem uścisk.

Rose POV
Graliśmy tak jeszcze jakiś czas, kiedy coś mnie oświeciło.
-Mam następne pytanie. Jaki sekret skrywasz przede mną? Wiesz o co mi chodzi.
Zawiesił nisko głowę i przyglądał sie swoim butom jakby były w tym momencie najciekawszą rzeczą na świecie.
-Luke?
-Daj po prostu temu spokój! Czemu nie możesz o tym zapomnieć?!
-Ale jak, skoro twój brat i twoje zachowanie mi na to nie pozwala?!
Wziął dwa głębokie oddechy.
-Nie krzyczmy na siebie. Wracajmy już. Niedługo skończy się w-f, a chyba chcesz się przebrać?
-Yhm...widzę, że i tak się nie dowiem. Dobrze wracajmy.


1.Wiem, że spieprzyłam tą końcówkę. Wiem, i za to bardzo przepraszam.
2.Przepraszam również za to, że tak długo nie było rozdziału, ale to wszystko przez te ostatnie okoliczności. Pewnie domyślacie się o co mi tu chodzi. Mam ogromną nadzieję, że jedziecie na show ;)
U mnie z tą sprawą jeszcze nie jest wszystko jasne. Nawet nie mam M&G, na którym tak bardzo mi zależało :'(. Eee ja w ogóle nie mam biletu...
Trzymam za wasze szczęście kciuki i piszcie w komentarzach czy jedziecie ;)
xx