wtorek, 18 sierpnia 2015

13

-Kocham cię?-odwrocilam sie i zobaczyłam uradowaną Emily. Czerwona dokuśtykałam do łóżka.-No odpowiesz mi?-uśmiech nie schodził z jej twarzy.-I co ci się stało w nogę?
-Nie sądzisz, że zadajesz zbyt dużo pytań?
-Jak na razie to nie odpowiedziałaś na żadne z nich. A więc?
-Oj no trochę obtarłam sobie nogę i tyle. I nie idę na zajęcia. Powiesz, że się źle czuję czy coś takiego.
-A co z nim?
-Żyje.
-Rose.
-My...chodzimy ze sobą.-powiedziałam najciszej jak tylko potrafię.
-Jej!-piskła i podbiegła mnie przytulić. Boże ona cieszy się bardziej ode mnie.-Życzę wam szczęścia.
-Dzięki.
-A może zostać tu z tobą?
-Na prawdę nie musisz.-to by oznaczało milion pięćset pytań. Wolę sobie tego oszczędzić.
-To w takim razie ja muszę się już zbierać.-na znak zrozumienia pokiwałam głową.

***

Od 10:00 wszyscy czekamy na autobus, a jest już piętnaście po. Ale jak to autobusy mają w zwyczaju zawsze się spóźnią...
Ten dzień nie zapowiadał się ciepło. Od rana na niebo było szare i od czasu do czasu kropiło. Nie lubię deszczu.  Moje włosy zawsze robią się oklapłe, a ja wyglądam jak szczur...
-Hejka Rose.
-Hej Luke.
-Może usiądziesz ze mną?
-Wiesz ja...-spojrzałam na Emi. Tak na prawdę to bardzo chętnie usiadłabym z tobą, ale byłam umówiona z przyjaciółką.
-Jak chcesz to możesz z nim siedzieć. Ja usiąde z Joshem.-puściła mi oczko i odeszła. Ja zrobiłam minę w stylu *Ale, że o co kaman?*
-To co? Siedzisz ze mną czy sama?
-Skąd wiesz, że siedziałabym sama?-z cieniem uśmiechu przymrużyłam oczy.
-Nie bardzo znasz tych ludzi, ale skoro nie chcesz ze mną siedzieć to pa.
-No poczekaj. Siedzimy razem.
-Wiedziałem, że się namyślisz.


***

Luke Pov
Rose usnęła. Głowę położyła ma moim ramieniu.  Nie wiem czy zrobiła to umyślnie, ale nie przeszkadzało mi to. 
Byłem poddenerwowany od kiedy wstałem. Powrót do domu oznaczał również powrót do tego durnego *usługiwania*. Mam już tego dość. Ale co ja mogę zrobić? Najlepszym wyjściem było by pozbycie się Patricka. Wiele razy z Jai'em obmyślaliśmy to rozwiązanie , ale to nie jest takie łatwe. Wiem, że już na dłuższą metę tego nie pociagnę i muszę coś z tym zrobić. 
Najgorsze jest to , że będę musiał powiedzieć Rose, a nie wiem jak ona to przyjmie. 
Może nie będzie aż tak źle? 
W każdym bądź razie poczekam na odpowiednią chwilę. Jest jeszcze za wcześnie i nie chcę popsuć tego co jest między nami. Nie znamy się jakoś specjalnie długo, ale kocham ją. To nie miłość od pierwszego wejrzenia, ale czuje się przy niej tak inaczej. Może bardziej doceniony? Nie mam pojęcia jak to nazwać. Ale cieszę się, że ją spotkałem.



I znowu was przepraszam, ze tak długo nie było rozdziału.
Ale mogę to racjonalnie wytłumaczyć.
Jakoś dziwnie pisze mi się bez mojej pomocniczki. Ona jest już od trzech tygodni na wakacjach i nawet nie wiem kiedy wraca.
Fakt, że to ja jestem odpowiedzialna za złożenie całego rozdziału, ale ona również daje wiele ciekawych pomysłów.
Oczywiście nie wszystkie wykorzystuje bo niektóre są na prawdę zabawne haha ale większość jest spoko.
I jest to już drugi rozdzial pisany na telefonie i zaklinam tą metodę.
Pozdrawiam i kocham was XX 


niedziela, 2 sierpnia 2015

12

Pół przytomna zaczęłam obmacywać szafkę nocną w poszukiwaniu telefonu. Zegarek wskazywał 9:54. To chyba najodpowiedniejsza pora aby wstać. Odsłoniłam roletę by zobaczyć jaka dzisiaj pogoda. Nie różniła się od poprzednich dni. Było słonecznie a na niebie nie widniały prawie żadne chmurki. Zerkłam na Emi. Jeszcze spała. Wyglądała jak małe niewinne dziecko. Ale cóż...chyba każdy tak wygląda jak śpi.
Podeszłam do swojej walizki i zaczęłam szukać jakiś wygodnych ubrań.

Gotowa wyszłam z łazienki.Założyłam dżinsowe spodenki, bordową bokserkę i niebieska koszulę w kratę. Na stopy wsunęłam czarne trampki.
Mam jeszcze sporo czasu dla siebie więc wykorzystam go na spacer.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i wsunęłam go pod spodem z powrotem do środka. Mogli dać drugi klucz skoro domki są dwuosobowe.
Rozejrzałam się. Sporo osób już nie spało, w tym opiekunów. Mogliby zakazać iść mi samej do lasu dlatego obeszłam domek dookoła i tamtędy skręciłam w swoją stronę.

***

Uwielbiam te świeże powietrze w lasach. Co chwilę słyszałam odgłosy ptaków znad konarów drzew. Mogłabym mieszkać w lesie lub niedaleko lasu.
Upadłam i dłońmi zaryłam w twarde kamieniste podłoże. W moim oku pojawiła się łza, ale nie będę chyba płakać jak małe dziecko. Chciałam wstać, ale przewróciłam się po raz drugi.
-Co jest?
Moja noga utknęła w szczelinie pomiędzy kamieniem a jakimś drzewem. Strasznie bolało.
Próbowałam ją wyjąć ale to nic nie dawało a tylko bolało jeszcze bardziej. I co ja mam teraz robić?
Usłyszałam, że coś się zbliża. Przerażona chwyciłam za kija leżącego obok. Ale i tak w siedzącej pozycji nie dałabym sobie rady z jakimś groźnym zwierzęciem.
Na szczęście, albo też na nieszczęście z za drzew wyłoniła się postać Sarah.
-O a kogo moje piękne oczy widzą?-podeszła ze złośliwym uśmieszkiem.
-Pomóż mi. Noga utknę...-przerwałam kiedy jej śmiech prawie mnie zagłuszał.
-Ty na prawdę myślisz, że ja ci pomogę?
-Każdy człowiek by tak postąpił.
-Jesteś zabawna. Przykucnęłabym, ale nie zniżę się do twojego poziomu.-zaczęła oglądać swoje paznokcie.
-O co ci chodzi?!
-O to, że kradniesz czyjegoś faceta.
-Luke już dawno nie był twój. Czemu nie możesz tego pojąć?
-Zamknij się!
-Boli prawda?
-Dobrze ci radzę zamknij się, albo nie będziesz miała życia w tej szkole. Gdybyś to nie była ty to może jeszcze bym pomogła, ale w twoim przypadku nawet nie analizuję tej myśli.-pewnie dodała by coś jeszcze gdyby nie czyjeś kroki. Nasze głowy odwróciły się w tamtym kierunku. Był to jakiś chłopak. Zapewne jeszcze nas nie widział.
Sarah spojrzała się na mnie i uciekła. No błagam jak można być takim człowiekiem.Jest mi na prawdę szkoda tej dziewczyny.
-Ej!-skutecznie zwróciłam jego uwagę.
-Co ci się stało?-podbiegł.
-Noga mi utknęła i nie mogę jej wyjąć. Proszę pomóż mi.-schylił się, a ja poznałam tego chłopaka.-To ty jesteś tym kumplem Luke'a?-spojrzał na mnie.
-Jeśli chodzi ci o tego kumpla to tak.-słodko się uśmiechnął.-Gotowe, noga wyjęta.-nawet nie poczułam kiedy ją uwolnił.
-Dzięki.-próbowałam wstać i zaatakował mnie ogromny ból w kończynie. Jękłam z bólu.
-Wszystko w porządku?
-Nie, chyba nie. Nie mogę postawić stopy na ziemi. W dodatku jest obtarta i krwawi.
-Jak zamierzasz wrócić?
-Będzie trudno, ale dokuleję.
-To może być straszny ból, mam pomysł. Zaniosę cię.
-Co?
-Nie wstydź się. To nic takiego.-pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.
Szliśmy w ciszy. Niezręcznie było mi się odezwać.
-Słyszałem, że chodzicie ze sobą.
-Skąd to już wiesz?
-Ten baran nie dał mi spać w nocy. O drugiej ileś kiedy juz słodko sobie spałem, ten pisze mi sms-a.
-Na prawdę?
-Uhum. Musiał się ogromnie cieszyć.-moje policzki zaczęły piec.-Życzę wam powodzenia.
-Nie dziękuję.
Wyszliśmy z lasu i znaleźliśmy się na boisku, gdzie chłopaki aktualnie grali jakiś mecz. Oczy wszystkich tam zgromadzonych zwróciły się na nas. Było mi trochę głupio. Sama nie wiem czemu.
-Rose!
-Luke?-odwróciłam głowę i zobaczyłam biegnącego do mnie Luke'a.
-Co wy robicie?-w jego głosie wyczułam zdenerwowanie.
-To nie tak jak wygląda.-wyrwał się mój wybawiciel.
-A jak Jacob?-rzucił gniewne spojrzenie. Nie chciałam teraz kłótni. Zwłaszcza , że wszyscy się gapią.
-Szłam drogą i noga utknęła mi w szczelinie. Nie mogłam iść, a on mi pomógł. To tyle.
-W takim razie ja mogę cię dalej ponieść.-z siłą odebrał mnie koledze.
-Bardzo ci dziękuję Jacob.-powiedziałam zza pleców chłopaka.
-Idziemy do nauczyciela.
-Chyba żartujesz.
-Nie. Ktoś musi zobaczyć tą nogę.
-Idziemy do chatki.-prawie zapiszczałam.
-To może być coś poważnego.
-Oj przestań. Na pewno nie jest. I ja nie chcę dzisiaj wracać do domu. Po co ojciec ma jechać tyle kilometrów skoro jutro i tak wracamy. Wytrzymam.
-Jesteś uparta.-znaleźliśmy się pod domkiem-Otwórz ręką drzwi.-wykonałam polecenie i znaleźliśmy się w środku. Zgaduje, że Emily jest w łazience. Aż tutaj słychać jej śpiew.
Luke posadził mnie na łóżku i sam usiadł obok.
-Obiecaj mi coś.
-Co takiego?
-Nigdy więcej nie pójdziesz sama na spacer. Zawsze dzieje ci się coś złego.
-Wydziwiasz.-przewróciłam oczami. Odchrząknął i już wiedziałam, że jest całkiem poważny.-No dobrze obiecuję.
-Kocham cię.-przytulił mnie.



Przepraszam, że tak dawno nie było rozdziału . Na prawdę strasznie was przepraszam. Mam nadzieję, że wybaczycie.
Przepraszam za błędy 
XX