czwartek, 4 lutego 2016

20

Nie odrywając się od siebie powoli pozbywaliśmy się naszej garderoby. Przyspieszone oddechy zagłuszały moje i jego pomruki.
Kiedy zorientowałam, że leżę w samej bieliźnie zaprzestałam swoich ruchów i poczułam dziwny skurcz w żołądku. Luke widząc, że przestaję oddawać jego pocałunki przeniósł się na szyję, a potem szedł niżej i niżej. W tym momencie ogarnął mnie strach. Tylko, że to głupie..bo nawet nie wiedziałam, czego się boję.
-Co się stało?-spytał po chwili.
-Nie wiem. Ja..ja chyba nie mogę.-przestał i wrócił swoją twarzą do mojej patrząc mi w oczy. Chyba zobaczył w nich strach bo w jego pojawiła się troska. Już otworzyłam usta aby coś powiedzieć, kiedy usłyszeliśmy trąbienie i gwizdy. Jak oparzeni odskoczyliśmy od siebie podrywając się na równe nogi. Stanęłam za chłopakiem lekko się zasłaniając i szybko narzuciłam na siebie bluzkę i spodenki nie zapinając ich, on też szybko się ubrał. Jakaś banda wesołych nastolatków zatrzymała się na tej samej plażyczce co my. Wysiedli nie zwracając na nas większej uwagi i rozłożyli koc wyciągając dwie skrzynki piwa. Luke było widać, że jest wkurzony a ja zaczęłam się śmiać. Tak..śmieszna wydała mi się ta sytuacja. Chociaż gdyby nie przyjechali to kto wie co byśmy teraz robili. Może dokończyli to co zaczęli albo ja ogarnięta strachem nie chciałabym tego dokańczać? Myślę, że to nawet dobrze, że się zjawili, przynajmniej ominęły mnie krępujące wymówki.
Zebraliśmy swoje wszystkie rzeczy i ruszyliśmy w drogę, którą przyszliśmy.
-A mogło być tak pięknie..-powiedział obojętnie idąc przede mną na co ja się zaśmiałam.
-Ej mam pytanie.
-No..dajesz.-złapał mnie za rękę.
-Czemu znowu się tędy wleczemy skoro jest inna droga? Bo wiesz oni przyjechali samochodem a tędy by się raczej nie zmieścili.
-Bo to jest skrót. Nie będę szedł dookoła jeżeli mogę być szybciej.
-O okey. Tooo teraz do ciebie?
-Nie chcesz?
-Chcę..

***

Weszliśmy przez duże drewniane drzwi z szybą na środku do jego domu. Było strasznie cicho, znaczy, że pewnie jeszcze ich nie ma. Przeszliśmy do salonu.
-Usiądź, rozgość się. Przyniosę coś do picia.-i zniknął za ścianą. 
Mam nadzieję, że jego matka okaże się sympatyczna panią, a jego brat..hm normalnym rodzeństwem. Chociaż nie wiem czy jest taka szansa.. Patrząc na zachowanie bliźniaków na ich dziecinadę i wygłupy to mam wątpliwości. No ale w sumie..Beau jest najstarszy a mówią, że mądrość przychodzi z wiekiem..nie wiem. Zobaczę, jak go poznam. 
Jak na zawołanie ktoś otworzył drzwi i z gwarem wszedł do środka. Głosy kobiety i mężczyzny. To z pewnością oni. Luke chodź tutaj.
Niska brązowowłosa postać z uśmiechem na twarzy i walizką w ręku pojawiła się w salonie. Kierując swój wzrok na mnie jej uśmiech powoli znikał. Wstałam z kanapy prawie na baczność. 
-Dzień dobry.-powiedziałam strasznie cicho. Tak, spłoszyłam się trochę. 
-Dzień dobry-odpowiedziała, a jej uśmiech zaczął powracać. Uff..chwilę później stanął za nią młody chłopak, nieco wyższy od niej. Zapewne Beau. On również się uśmiechał. 
-A..kim ty jesteś jeśli mogę wiedzieć?-spytała. W tym samym momencie wrócił Luke. Dziękuję, że się pośpieszyłeś..
-Hej wam!-podszedł ich uściskać. 
-Hej synku. Mam nadzieję, że tęskniłeś.
-No jak nie jak tak! Cześć stary.
-Cześć MŁODY!-powiedział dziwnie poruszając brwiami i ściskając brata. Dostrzegłam jak jego matka szturcha go łokciem patrząc na mnie. 
-A! Poznajcie Rose. Rose..to moja dziewczyna.-widziałam te zdziwienie na ich twarzach.-Rose poznaj moją mamę Ginę i brata Beau.- z ich rodzicielką wymieniłam się tylko uśmiechami, natomiast Beau podszedł do mnie i uściskał. Nie powiem..zdziwiło mnie to.
-Heejj dziewczyno, która poderwała mojego zgorzkniałego brata.
-Cześć bracie zgorzkniałego brata.-puścił mnie i się zaśmialiśmy.
-Ja nie jestem zgorzkniały!-zaprzeczył "urażony" Luke, na co tym razem wszyscy się zaśmialiśmy.
-Chodź zgorzknialcu, pomożesz zanieść mi walizki na górę.-i poszli a ja zostałam sama z Giną. 
-Chodź do kuchni, napijemy się czegoś.-no właśnie. Luke miał przynieść coś do picia...-hmm zobaczmy co mamy. Lubisz sok pomarańczowy?-nieśmiało kiwłam głową.-Proszę.-nalała mi.
-Dziękuję. 
-Czemu nie w szkole?
-A no ee..jakoś tak wyszło. 
-Ej. Nie chcę wyjść na wyrodną matkę, ale uważaj na mojego syna.
-Co? Nie rozumiem. Dlaczego?
-On umm czasami jest inny niż się wydaje.-te słowa zapamiętałam najbardziej. Co to znaczy?



Tak więc..hm chciałabym coś powiedzieć.
Ostatnio sporo myślałam o tym, aby zawiesić te ff i doszłam do wniosku, że tak chyba będzie najlepiej. Te rozdziały są coraz bardziej nieudane i po prostu nudne. Nie oszukujmy się. Przepraszam za to tak w ogóle.
Oczywiście jeszcze się dokładniej zastanowie nad tym zawieszeniem, ale chciałam być szczera i uprzedzić XX 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz